Google Documents – moje boje

W pracy miałem za zadanie przygotować się do tematu “Sala Audio - Wizualna”. W skrócie chodzi o zaprojektowanie i dobór urządzeń do nowo wykańczanych sal (konferencyjna i “prezesowska” 🙂 ). Jako, że w domu nie posiadam Powerpointa a jedynie Impress z Openoffice postanowiłem wypróbować Google Documents.

W pakiecie Google Documents możemy tworzyć następujące typy dokumentów:

  • Tekstowy
  • Arkusz Kalkulacyjny
  • Prezentacja

Jako, że testowałem jedynie tworzenie prezentacji opiszę swoje wrażenia. Przede wszystkim tworząc prezentację nie mamy do wyboru zbyt wielu czcionek. Kolejnym mankamentem jest mały wybór kształtów do wstawienia (strzałki i chmurki), niemożliwość zmiany czcionki na niestandardową pre definiowaną (a może nie wiedziałem jak 🙂) oraz jedynie kilka rodzajów tła do wyboru.

Jednak nie można jedynie narzekać, prezentację można w bardzo łatwy sposób udostępnić do odbiorców klikając publish i podając im linka do prezentacji. Kolejną zaletą jest oczywiście brak jakichkolwiek opłat za korzystanie z Google Documents - no może jedynie za prąd. Ogólnie Google Documents jest wart polecenia, bo spełnia podstawowe zadania mu powierzone. Można tworzyć dokumenty / prezentacje i zaprezentować je komuś, czy wygląd jest aż tak ważny? Chyba nie - liczy się podstawowa funkcjonalność.

Osoby lubiące efekciarstwo wybiorą Powerpointa ze stajni Microsoftu, a osoby którym zależy na sprawnym zaprezentowaniu tematu wybiorą Impress z OpenOffice czy Google Documents.